Star Wars: Battlefront II miał być pod każdym względem lepszy od poprzednika. To się udało połowicznie, ponieważ gra, która dziś debiutuje oferuje wszystkiego więcej, a klimat Gwiezdnych Wojen może doprowadzić do ekstazy.
Niestety tytuł ma swoje problemy. Pierwszym jest nudna kampania sprawiająca wrażenie doklejonej na siłę, aby tylko móc się pochwalić taką formą rozrywki. Gracze oczekiwali czegoś ciekawszego szczególnie w świecie dającym tak wielkie możliwości. Zdecydowanie większym problemem okazały się mikropłatności zmieniające grę w Pay-to-Win.
EA postanowiło doić z graczy ile się da i zafundowali system skrzynek oraz ekonomię praktycznie wymuszającą płacenie prawdziwej gotówki jeżeli chce się być w jakikolwiek sposób konkurencyjnym w potyczkach sieciowych. Cały rozwój postaci oparto nie o umiejętności graczy i ich postępy, ale o karty i kredyty znajdowane w skrzynkach. Sytuacja doprowadziła do buntu graczy, fali krytyki, a nawet włączenia się organizacji rządowych takich krajów jak Belgia czy Holandia. To tam rozpoczął się proces sprawdzania Star Wars: Battlefront II pod kątem złamania prawa hazardowego. W końcu gracze zostali zmuszeni do płacenia za losowe nagrody.
Electronic Arts ostatecznie się poddało. Star Wars: Battlefront II dziś trafiło na rynek, ale z wyłączonym całym systemem mikropłatności. EA przeprosiło za taką sytuację i zapowiedziało poprawę całego systemu mikropłatności, aby nie faworyzował on płacących graczy. Bądźmy jednak szczerzy i tak konieczność płacenia za cokolwiek w grze AAA za pełną cenę to czyste chamstwo. Niestety wśród graczy nie brakuje matołów zdolnych zapłacić za coś co powinni otrzymać za darmo. EA sprawdziło grunt pod monetyzację gier na dużą skalę i zrobiło kolejny krok w przemianę gier na płatne usługi.
